Przejdź do głównej zawartości

Posty

How many miles to the coffee shop or a pandemic fairy tale

Merve and I were on our way to get coffee when a firefighter stopped us. “We’re closing off the street,” she said. “The Firebird is moulting. His feathers are highly flammable.” There was something sexily competent about her and so I preened just in case. Dating is not easy during the pandemic. Should I tell her beauty could ruin countries, awe fish into drowning in water, and dazzle birds into falling from the sky, and shame the moon into hiding her face behind the clouds? No, I thought, that would be creepy. “Oh dear,” I said, hoping she might have a thing for damsels in distress. She didn’t. “Well, we’ll try elsewhere,” said Merve and shrugged resolutely. And so we set out towards the Bismarckplatz, and although on a normal day the way would lead us straight ahead, now it seemed more convoluted than the life cycle of Aurelia aurita, the common jellyfish. Gaping gorges opened right before our feet, and more than once we stopped in our tracks at the last possible moment, pe
Najnowsze posty

the odyssey

It was supposed to be our real German road trip experience. You can ask what makes a road trip experience particularly German, of course, to which I would have to say that I haven’t got the foggiest. I’m Czech. But I trust Severin and Merve and Thordis to know better. So anyway, we packed our stuff and decided to set off towards Rheinland-Pfalz first. They were supposed to still have coffee in Rheinland-Pfalz. (And chocolate, for Severin) I rode my proud pink bike, the Circe, and Severin ran after us on his limber cat paws. Severin is a cat, although sometimes he isn’t. You always have to look out when you want to talk to him that you don’t surprise him in one of his more feline moments. If you do, he is prone to lick his paws and shake his whiskers disapprovingly. It is in the interests of feline health, however, that I inform you at this point that you should not feed chocolate to normal cats. Severin is an exception. Merve had her gigantic red bike, a veritable beast of s

jedyny w swoim rodzaju prawdziwy koszmar wszystkich mężczyzn piszących kiepskie heteryckie porno

Patrzył, jak leży przed nim, dysząca, rumiana, jędrna, krągła i obła kształtami prawdziwej kobiecości. Jego męskość sztywniała i rosła. Wyobrażał sobie, jak wbija się w nią i czyni ją sobie poddaną, jak dociera do jej najskrytszych głębi, zrasza ogród jej kobiecości swoją życiodajną morską wodą. Zdecydowanym ruchem wypchnął biodra i rozpoczął atak. Lecz cóż to? Wilgotna jaskinia rozkoszy, która wydawała się tak przytulnie ciasna, teraz wciąż się powiększała. Nie miała dna. Spadał coraz niżej, coraz głębiej. Pochłonęła go całego i wsysała mocniej i mocniej, dalej w otchłań. Powietrze świstało mu między włosami, penis nieprzyjemnie przywarł do brzucha. Gęsia skórka pokryła całego jego ciało. Nie myślał już o penetracji. O niczym nie myślał. Czuł wyłącznie strach. Słyszał już tylko głuchy, złowrogi świst. Kiedy trzy godziny później spadł na miękki miąższ po drugiej stronie wydrążonej dyni, nawet nie zauważył, że pomarańczowe włoski kleją mu się do rąk.

social redistribution redemption revenge porno dla K.

(próba pierwsza) The printer goes brrr. (próba druga) Inspektor Jaszczurka włączyła drukarkę. Drukarka zrobiła robiła prrr prrr prrr. (próba trzecia) Pani Basia z ZUSu znalazła panią Marzenę w pokoju naprzeciwko przed dziwnym, masywnym laptopem w metalowej obudowie. - O, co to takiego? - zapytała. - Ciii - powiedziała pani Marzena. Patrzyła ze skupieniem na monitor. - Chyba znalazłam kody do Polski. - Jak to? - Normalnie. Leżały na zapleczu. Hasło to Admin123. Zgadłam za trzecim razem. - Ale co chcesz z nimi zrobić? Pani Marzena uśmiechnęła się. - Jak to co? Zresetuję to gówno. (Albo: Dziesięć ulic dalej drukarka zaczęła łagodnie mruczeć.) (próba czwarta) Inspektor Jaszczurka walnęła pięścią w drukarkę, w której zaciął się papier. Pomogło. Uwielbiam inspektor Jaszczurkę. Zawsze uważałam, że w kobietach kompetentnych jest coś niezwykle pociągającego. Powoli zaczynała się wiosna. Przez budynkiem mennicy kwitły forsycje a na krzewach jaśminu pojawiały się pierwsze p

pornografia w lewicowej utopii

Śniło mi się, że przyłapałem jakiegoś obleśnego kolesia, jak umawia się z nastolatką na podejrzane asygnacje w swoim mieszkaniu. Czym prędzej zadzwoniłem na policję, która przyjechała tak szybko, jak się to zdarza tylko w snach, i zabrała gościa w stronę zachodzącego słońca Tatr. Pozwoliło mi to obudzić się z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku: ten rodzaj satysfakcji rzadko towarzyszy mi przed jedenastą. K. wyszła już do pracy, czyli do drugiego pokoju, więc zrobiłem kawę tylko dla siebie, wziąłem prysznic, umyłem zęby i poszedłem do pracy. Lubię ją. Kiedyś wszystko było takie nerwowe - ciągły pośpiech, stres i nieustanne wyjazdy, ale teraz uczę dzieci karate. Prawda, to nadal oznacza stres i ciągły pośpiech, ale przynajmniej wyjazdy mam teraz z głowy. O ósmej na trening przychodzi najbardziej zaawansowana grupa, w tym A., sympatyczna młoda dziewczyna z obsesją na punkcie porzeczek, M., która gra też na gitarze, i T., syn fryzjerki z naprzeciwka. Po treningu jadą na działkę rodzi